Jak niedawno pisaliśmy, zapadł wyrok na trzydzieści pięć białowieskich żubrów, które mają zostać odstrzelone: KLIK!. Teraz zaś ofiarą myśliwych ma paść około 40 tysięcy dzików. Powodem ma być występująca za wschodnią granicą naszego kraju choroba zwana afrykańskim pomorem świń (ASF). Dlatego odstrzał zwie się sanitarnym.
![boar-657911_640]()
Choroba ta jest dotkliwa dla hodowców trzody chlewnej, która również zapada na ASF, co kończy się zawsze śmiercią zwierząt. Rzecz w tym jednak, że intensywne polowania na dziki nie tylko nie zapobiegają ASF, ale wręcz przynoszą odwrotny efekt. Rozbite stada migrują, mieszają się ze sobą i w efekcie przenoszą chorobę, przyspieszając jej rozprzestrzenianie. Najlepiej świadczy o tym przykład Białorusi, gdzie próbowano odstrzelić całą populację dzika, co zupełnie nie zdało egzaminu i nie powstrzymało ASF.
![boar-614729_640]()
Dziki narażają się ludziom nie tylko z racji zagrożenia chorobą. Narzeka się na nie ze względu na spustoszenia czynione w polach uprawnych, podpadły również wtargnięciami na tereny zamieszkiwane przez ludzi. W największych nawet miastach dziki żerują na śmietnikach. Ostatnim argumentem za ich odstrzałem ma być wzrost liczebności dziczej populacji.
Sytuacja taka, zupełnie sprzeczna z naturą, nie wzięła się znikąd. Złożyło się na nią dokarmianie dzikich zwierząt oraz łagodne zimy. Nie bez znaczenia jest również pozostawianie na polach kukurydzy pewnej ilości niezebranych do końca plonów. 7-9 mln ton wyrzucanej w ciągu roku żywności też robi swoje. Dziki rozmnażają się obecnie przez cały rok i traktują nasze śmietniki oraz pola uprawne jak żerowiska.
WWF Polska, Fundacja VIVA! Akcja dla Zwierząt, Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze, Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, Ptaki Polskie, Towarzystwo Ochrony Krajobrazu oraz Towarzystwo Przyrodnicze Dubelt przedstawiają inne alternatywy, by zapobiec masowemu odstrzałowi dzików. Jakie? Zaprzestanie ich dokarmiania w lasach, niewyrzucanie żywności lub szybka jej utylizacja, a w przypadku rolników elektryczne grodzenie upraw oraz ich dokładniejsze zbieranie. Lepsze niż wspieranie kolejnych polowań, byłyby też ubezpieczenia rolne od strat wyrządzanych przez zwierzynę.
![wild-659576_640]()
A dziki w miastach? Cóż, jeżeli nie zaprzestaniemy wyrzucać jedzenia, powinniśmy się po prostu do nich… przyzwyczaić i zachowywać ostrożność – nienagabywane nie są groźne. Świadomi tego mieszkańcy Warszawy już podpisują petycję, w której sprzeciwiają się planowanemu ostrzałowi 80 dzików w granicach stołecznego miasta. Uzasadniają to tym, że tak naprawdę dziki są naturalnymi mieszkańcami terenów zabudowywanych przez nowe warszawskie osiedla, leżące nierzadko na dawnych torfowiskach, dzikich łąkach, czy w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Ich obecność w tych miejscach nie jest działaniem wymierzonym przeciw człowiekowi. Obciąża natomiast władze Warszawy, które przez brak polityki przestrzennej dopuściły do rozlewania się obszarów miejskich na dzikie tereny. Niebagatelnym argumentem jest też niebezpieczeństwo, na jakie narażeni zostaną mieszkańcy miasta: pocisk wystrzelony ze sztucera ma wystarczającą energię na przelecenie 6 km. Nawet w sytuacji, gdy odstrzał dzików będzie się odbywał na terenach niezabudowanych, jest to wystarczająco wielka odległość, żeby stworzyć niepotrzebne ryzyko.
Jeżeli i Ty jako warszawiak chcesz zgłosić swoje veto wobec polowania na dziki na terenie miasta, przyłącz się do apelu skierowanego do Prezydent m. st. Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Podpisz petycję w obronie dzików i bezpieczeństwa mieszkańców stolicy: KLIK!
